Czym jest ruch F.I.R.E.? Finansowa wolność i wczesna emerytura

Poznaj ruch F.I.R.E. i jego zasady, które pomagają osiągnąć finansową niezależność oraz wczesną emeryturę. Warto się zainteresować?

FIRE
Fot. C by ZF

Kto z nas nie miewa fantazji na temat bycia rentierem czy przejścia na emeryturę w bardzo młodym wieku? Chyba każdy, kto musi codzienne rano wstawać do pracy, znosić nielubianego szefa, użerać się z klientami i dokładnie oglądać każdą złotówkę przed jej wydaniem, marzy o osiągnięciu niezależności finansowej. Problem w tym, że niewiele osób robi cokolwiek w tym kierunku.

Wiem, brzmi to jak wstęp do kolejnego szkolenia motywacyjnego, natomiast nie taka jest idea tego artykułu. Stali czytelnicy wiedzą, że staram się stąpać twardo po ziemi, a od zbudowania ogromnego majątku ważniejsza jest dla mnie zwykła, nudna stabilizacja finansowa. Częściowo pokrywa się to z ideą ruchu F.I.R.E., który zyskuje coraz większą popularność. Czym właściwie jest ten ruch i na jakich zasadach bazuje? Zapraszam do lektury mojego artykułu. 

F.I.R.E., czyli być emerytem z wyboru, a nie na podstawie metryki 

F.I.R.E. to akronim od Financial Independence, Retire Early, czyli w wolnym tłumaczeniu „finansowej niezależności i wczesnego przejścia na emeryturę”. Jest to globalny trend finansowy, który promuje – szczególnie wśród młodych ludzi – ideę jak najszybszego uniezależnienia się od tradycyjnych źródeł dochodu, na czele z pracą zarobkową. 

Ruch skupia osoby, które nie wyobrażają sobie, aby ciężko pracować do późnej starości, kiedy to nie będą mieć już sił, a często także środków na cieszenie się życiem. 

Nie jest również przypadkiem fakt, że idea F.I.R.E. błyskawicznie zyskuje na rozgłosie w czasach, kiedy wiele krajów sukcesywnie podnosi próg wieku emerytalnego, a wzrost gospodarczy i szeroko rozumiany dobrobyt opiera się na długu publicznym. Przybywa osób świadomych, że liczenie na ZUS i jego odpowiedniki w innych państwach jest bardzo ryzykowne, a przyszłe emerytury z pewnością nie pozwolą zachować obecnego poziomu życia. 

Członkowie lub po prostu sympatycy tego ruchu starają się więc zrobić wiele, aby uniezależnić się od świadczeń socjalnych i dochodów z pracy zarobkowej, biorąc sprawy we własne ręce i budując zaplecze finansowe pozwalające żyć w spokoju, niekoniecznie w luksusie, natomiast z przyjemnym poczuciem, że „nic nie muszę”. 

To nie jest żadna nowość 

Choć o ruchu F.I.R.E. zrobiło się głośniej dopiero w ostatnich latach, głównie za sprawą mediów społecznościowych, to warto wiedzieć, że sama idea już taka nowa nie jest. Ruch narodził się w Stanach Zjednoczonych w latach 90. XX wieku, a za jego inicjatorów uważa się Vicki Robin i Joe Domingueza, autorów książki „Your Money or Your Life”.  

Książka uzyskała status bestsellera i do dziś uchodzi za jedną z najważniejszych pozycji w biblioteczce osób, które chcą osiągnąć niezależność finansową. W książce znajdziemy praktyczne wskazówki dotyczące inwestowania, oszczędzania i pomnażania kapitału. Można napisać, że książka ta była protoplastą współczesnych blogów o tematyce finansowej, w tym oczywiście mojego. 

Ranking najlepszych: Październik 2024

Najlepsze lokaty, konta i oferty - październik 2024

Fundamentalna zasada ruchu F.I.R.E.

Warto wyraźnie podkreślić, że ruch ten – przynajmniej w oryginalnym zamyśle jego twórców – nie akcentuje potrzeby bycia osobą bardzo zamożną. Idea jest zupełnie inna. W F.I.R.E. chodzi o osiągnięcie tzw. „punktu przełomowego”, czyli „tipping point”. 

Jest to stan, w którym nasze pasywne dochody, z różnych źródeł, zaczynają przewyższać stałe wydatki, czyli jesteśmy na plusie, choć nie podejmujemy żadnej aktywności zawodowej. To ten punkt pozwala na rezygnację z pracy i przysłowiowe przejście na emeryturę, nawet będąc wciąż w bardzo młodym wieku. 

Najważniejsze założenia ruchu F.I.R.E.

Osiągnięcie punktu przełomowego nie następuje nagle. Dochodzi się do tego krok po kroku, zaczynając od absolutnych podstaw. Oto poszczególne etapy drogi do F.I.R.E.

Etap 1: oszczędzanie

Zwolennicy tego ruchu akcentują konieczność ostrego ścięcia swoich kosztów stałych. Nie chodzi tutaj o rezygnację z kilku drobnych przyjemności (jak przy „efekcie latte”), ale o naprawdę znaczące ograniczenie wydatków, optymalnie minimum o 50%. Może się to wiązać z koniecznością np. zmiany samochodu na tańszy czy w ogóle przesiadki z auta do komunikacji publicznej lub na rower, ze zmianą miejsca zamieszkania na tańsze w utrzymaniu etc. 

Cel jest taki, aby zaspokajać tylko swoje podstawowy potrzeby, a wszelkie nadwyżki inwestować. 

Etap 2: inwestowanie 

Zaoszczędzone pieniądze muszą zacząć przynosić dochody pasywne, dlatego nie odkładamy ich na koncie (co kusiłoby do sięgnięcia po nie na sfinansowanie jakiejś przyjemności). Ruch F.I.R.E. akcentuje konieczność kupowania różnych aktywów, które będą stałym źródłem wpływów, czyli np. inwestowanie w akcje spółek dywidendowych, nieruchomości na wynajem, ETF-y, obligacje skarbowe itd. Część nadwyżek lokuje się również w instrumentach bardzo ryzykownych, ale mogących dać nieprzeciętną stopę zwrotu, jak kryptowaluty – uwielbiane przez zwolenników tej idei. 

Zanim ktoś powie: „ale ja przecież nie mam z czego inwestować”. To nieprawda. Inwestowanie można rozpocząć od bardzo drobnych kwot, wykorzystując siłę procentu składanego. Ponadto wróćmy do etapu 1 – zawsze punktem wyjścia do osiągnięcia niezależności finansowej jest ograniczenie wydatków, a tutaj każdy z nas ma spore pole do popisu. 

Znajdź najlepsze oprocentowanie:


Bardzo ważne jest to, aby inwestować w aktywa, które – przynajmniej teoretycznie – mogą „pobić” inflację. Dzięki temu siła nabywcza gromadzonych środków nie spadnie w momencie, gdy zaczniemy z nich korzystać po tym symbolicznym przejściu na emeryturę. Dobrze więc będzie zbudować portfel, którego elementem są np. obligacje skarbowe indeksowane inflacją. 

Etap 3: zwiększenie dochodów 

Wbrew pierwszemu wrażeniu ruch F.I.R.E. nie jest przeciwny pracy jako takiej. Bardzo ważnym elementem tej idei jest natomiast wykonywanie pracy, która przynosi spore zyski. Może to być także praca dodatkowa czy własna działalność. Im bardziej dochodowe zajęcie, tym więcej pieniędzy można reinwestować i tym szybciej – potencjalnie – uda się osiągnąć niezależność finansową. 

Etap 4: stabilizacja 

Czyli osiągnięcie stanu, w którym przyzwyczajmy się do życia na minimalnym poziomie komfortu, a inwestowanie nadwyżek staje się tak samo naturalne, jak pójście po zakupy. 

Etap 5: nagroda 

Po osiągnięciu punktu przełomowego można już zrezygnować z pracy zarobkowej (choć nie trzeba), ciesząc się wolnością finansową i wetując sobie wcześniejsze wyrzeczenia, oczywiście nadal zachowując względną dyscyplinę wydatków. 

Reguła 4%

Bardzo ważną, wręcz kanoniczną zasadą ruchu F.I.R.E. jest to, aby po osiągnięciu punktu przełomowego nie spieniężać wszystkich swoich inwestycji – groziłoby to bardzo szybkim wydaniem tych środków. 

Reguła 4% bazuje na idei odroczonej gratyfikacji. Chodzi o to, aby rocznie wypłacać sobie ze swojego portfela inwestycyjnego około 4% jego wartości + 2% każdego kolejnego roku, co ma zrównoważyć wpływ inflacji. Czyli: jeśli mamy w inwestycjach 800 000 zł, to w ciągu roku wypłacamy sobie „pensję” w wysokości 32 000 zł. Dlaczego właśnie tyle?

Zwolennicy F.I.R.E. opierają się tutaj na badaniach przeprowadzonych przez Williama Bengena, który dowiódł, że niezależnie od sytuacji na rynkach finansowych (które są przecież cykliczne) wypłacanie do 4% rocznie w żadnym scenariuszu nie wyczerpie kapitału zgromadzonego w portfelu inwestycyjnym przez okres 30 lat. Czyli: zgodnie z tą teorią możemy wypłacać do 4% portfela (+2% „na inflację”) i cieszyć się niezależnością finansową przez trzy dekady – oczywiście pod warunkiem, że nie spotka nas lub naszych bliskich nic złego, nie zachorujemy, nie pojawią się jakieś ekstra koszty itd. 

Zasada 25x

Ta zasada jest bezpośrednio związana z regułą 4%. Ruch F.I.R.E. zakłada, że aby móc mówić o prawdziwej niezależności finansowej, trzeba zgromadzić kwotę odpowiadającą 25-krotności swoich rocznych wydatków. Czyli: jeśli, oczywiście po drastycznym zredukowaniu swoich potrzeb, wydaję 20 000 zł w ciągu roku, to potrzebuję minimum 500 000 zł, aby uzyskać punkt przełomowy. 

Taka kwota, zakładając, że jest w całości zainwestowana i przynosi dochód pasywny, powinna wystarczyć na około 30 lat wypłacania do 4% kapitału rocznie. 

Odmiany ruchu F.I.R.E.

Omawiania koncepcja na przestrzeni lat mocno ewoluowała i dziś możemy już wyróżnić co najmniej kilka „odłamów” ruchu F.I.R.E., w tym:

  • Lean F.I.R.E. – jest to jedna z najbardziej radykalnych koncepcji, która zakłada życie na bardzo skromnym poziomie i zredukowanie wydatków do absolutnego minimum, również już po zgromadzeniu potrzebnego kapitału. 
  • Fat F.I.R.E. – to dokładnie odwrotna koncepcja, której zwolennicy twierdzą, że należy zgromadzić tyle środków, aby nie tylko osiągnąć niezależność finansową, ale też zacząć cieszyć się życiem, kupować sobie drogie rzeczy i funkcjonować na bardzo wysokiej stopie. 
  • Barista F.I.R.E. – koncepcja umiarkowana, zakładająca, że punktem przełomowym jest już samo osiągnięcie częściowej niezależności finansowej. Czyli: nadal pracujemy, ale na własnych zasadach, np. bawiąc się w freelancing, biorąc różne zlecenia dodatkowe, zarabiając na swojej pasji etc. Zgromadzony kapitał daje tutaj ogromny komfort psychiczny i poczucie bezpieczeństwa. 

Co sądzę o ruchu F.I.R.E.?

Przede wszystkim kibicuję. Zasady, na których bazuje ten ruch, są dość uniwersalne i część z nich oczywiście towarzyszy mi na co dzień. Nie jestem jednak aż tak ortodoksyjny w kwestii ograniczania wydatków – wychodzę z założenia, że za ciężką pracę, zdrowy rozsądek i naukę trzeba się co jakiś czas nagradzać, i to na bieżąco, a nie w bliżej nieokreślonej przyszłości. 

Dostrzegam też szereg wad tej idei:

  • Bardzo wysokie ryzyko spadku motywacji, gdy inwestycje np. zaczną być nierentowne i pojawią się straty w portfelu;
  • Mocne ograniczenie wydatków może w pewnym momencie działać zniechęcająco (to trochę tak jak z narzuceniem sobie drastycznej diety); 
  • Osoby, które mają już rodzinę, będą znacznie wolniej budować kapitał na wcześniejszą emeryturę. F.I.R.E. wydaje się super, natomiast przede wszystkim dla ludzi bardzo młodych; 
  • Przy inwestowaniu niewielkich kwot, perspektywa osiągnięcia niezależności finansowej będzie bardzo odległa, a nie każdy ma też możliwość istotnego zwiększenia swoich dochodów w krótkim czasie (np. osoby gorzej wykształcone, z mniejszą skłonnością do ryzyka, mające problemy zdrowotne czy choćby dzieci na utrzymaniu); 
  • Nie przemawia do mnie zasada 25x – wszystko może się przecież rozsypać w momencie, gdy po przejściu na „emeryturę” poważnie zachorujemy lub spotka nas jakiekolwiek nieszczęście. W praktyce nie da się oszacować, jaka kwota w inwestycjach zagwarantuje pełną niezależność finansową, a z pewnością nie zgromadzi jej osoba, która inwestuje niewielkie oszczędności w bezpieczne aktywa. 

Ruch F.I.R.E. jest więc bardzo interesującym zjawiskiem, natomiast sama idea ma sporo luk i na pewno nie jest to droga dla każdego. Każdy jednak może i powinien oszczędzać, dążyć do ograniczenia zbędnych wydatków, pozbyć się długów oraz gromadzić kapitał z myślą o emeryturze – bez znaczenia, czy przejdzie na nią w wieku 40, 50 czy 65 lat. 

A jak Wy oceniacie założenia ruchu F.I.R.E.? Podoba się Wam ta koncepcja? Bylibyście gotowi wcielić ją w życie? A może już jesteście na ścieżce prowadzącej do niezależności finansowej? Koniecznie dajcie znać w komentarzu! 

3 komentarzy

  1. Dariusz

    O ruchu FIRE sporo pisze inny bloger, który ostatnio wdał książkę ;) więc koncepcję znam i wdrażam mniej więcej od 3 lat.

    Mój pomysł na FIRE w obecnym tempie odkładania oszczędności, to emerytura w wieku 50 lat (mam 30). Do tego czasu chciałbym utrzymać obecny standard życia, odłożyć kapitał niezbędny by utrzymywać się z dywidend i podróżować, a także by pomóc dzieciom „na start” – będą już pełnoletnie i albo będą jeszcze w trakcie studiów, albo będą miały inny pomysł na siebie.
    Jeśli umysł będzie nadal w pełni sił, rozważam stopniowe wygaszenie aktywności zawodowej np. poprzez stopniową redukcję wymiaru pracy z pełnego etatu na pół przy jednoczesnym wydłużeniu np do 55 roku życia, przy założeniu że będę mógł pracować 100% zdalnie.

    Jeśli się nie uda, zostaje emerytura w wieku ustawowym, z solidnym dodatkiem z zebranych przez >35 lat oszczędności :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Obowiązuje regulamin komentarzy. Wymagane pola są oznaczone *