Czy 3% na lokacie może dać więcej niż 7%? Oczywiście! O realnej opłacalności lokat bankowych i inflacji

Fot. by jarmoluk / pixabay

Gdy zakładałem tego bloga jednym z pierwszych wpisów, jakimi chciałem się z Wami podzielić, był ten dotyczący zjawiska inflacji. Wciąż jesteśmy społeczeństwem fatalnie wyedukowanym ekonomicznie, dlatego dziś wracam niejako do tego tematu i chcę Wam zaprezentować mechanizm, który sprawia, że nisko oprocentowana lokata w sprzyjających warunkach może nam przynieść większy zysk niż ta o atrakcyjnym oprocentowaniu w zupełnie innych czasach.

Inflacja a deflacja – na czym polega różnica i jak przekłada się na nasze portfele?

Owszem, nie jest to rarytas, ale na sprawę musimy spojrzeć w nieco szerszym kontekście. Słowem-kluczem jest tutaj inflacja. We wspomnianym przeze mnie wpisie tłumaczyłem, że inflacja jest wrogiem wszelkich oszczędności, bo de facto zjada nam ona pieniądze – przez nią właśnie siła nabywcza jest niższa (przy wysokiej inflacji za 100 złotych możemy kupić mniej produktów niż przy niskiej). Oto prosty przykład:

Mam 100 złotych. Inflacja wynosi 4%. W praktyce więc ta stówa jest warta 96 złotych.

Oczywiście mówimy o inflacji w skali roku, czyli porównujemy wartość nabywczą stówy dziś, w porównaniu ze stówą rok temu.

Czasem mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym, mianowicie deflacją – np. w 2015 roku w ujęciu średniorocznym wynosiła ona 0,8%. Oznacza to, że produkty z tzw. koszyka inflacyjnego realnie są warte o 0,8% mniej niż rok wcześniej (w 2014 roku współczynnik deflacji wyniósł 0,00%). Znów posłużę się zatem przykładem.

Mam 100 złotych. Deflacja wynosi 0,8%. Teoretycznie więc siła nabywcza mojej stówy wynosi 100 złotych i 80 groszy. Oczywiście w praktyce to nadal jest 100 złotych.

Ważne, że w przypadku deflacji nasze oszczędności przestają topnieć, a siła nabywcza konkretnej sumy odpowiada jej realnej wartości. Fajnie, prawda?

Oczywiście deflacja na dłuższą metę nie jest zjawiskiem dobrym dla gospodarki, bo spadek cen produktów odbija się na przychodach firm. Statystyczny Kowalski jednak korzysta, przynajmniej bieżąco.

Ranking najlepszych: Kwiecień 2025

Najlepsze lokaty, konta i oferty - kwiecień 2025

Czy 2-3% na lokacie bankowej to mało?

Teraz możemy się już zabrać za kwestię lokat, czy szerzej – depozytów bankowych. Załóżmy, że średnia wartość oprocentowania lokat oferowanych przez banki nie przekracza 2-3%. Zdarzają się promocje, ale jest ich mało, a i warunki przystąpienia raczej nie zachęcają (zawsze wiążą się z koniecznością założenia konta w banku). Z tego powodu wiele osób oszczędzających z premedytacją rezygnuje z zakładania lokat, bo „to się nie opłaca”. Czy aby na pewno?

Cofnijmy się do 2013 roku. Wówczas bez trudu można było założyć lokatę nawet na 7-8 i więcej %, co oczywiście skłaniało ludzi posiadających większą gotówkę do powierzania jej bankom. Gwarantowany zysk kusił i spirala się kręciła. Biorąc jednak pod uwagę twarde prawa ekonomii okazuje się, że tamte oferty były mniej korzystne od tych z 2015, tych na 2-3%! Jak to możliwe? Oto proste wyliczenia.

Lokata roczna na 7% założona w 2013 roku – kwota 20.000 złotych:

  • roczny zysk z odsetek wynosi (przed opodatkowaniem) – 1400 złotych;
  • po opłaceniu podatku od zysków kapitałowych w wysokości 19% zostaje nam – 1134 złote;
  • wskaźnik inflacji na poziomie 4% – siła nabywcza zainwestowanych 20.000 złotych była zatem niższa aż o 800 złotych;
  • realny zysk z lokaty w ujęciu rocznym wyniósł zatem 334 zł.

Lokata na 3% założona w 2015 roku – kwota 20.000 złotych:

  • roczny zysk z odsetek – 600 złotych;
  • po opłaceniu podatku – 486 złotych;
  • deflacja wynosi 0,8% – siła nabywcza zainwestowanej kwoty teoretycznie wzrosła więc o 160 złotych;
  • realny zysk z lokaty wynosi zatem 646 zł.

To blisko dwukrotnie więcej niż zysk z dużo lepiej oprocentowanej lokaty, ale w czasach wysokiej inflacji!

Kilka słów dla zaradnych finansowo

Wszystko zatem rozbija się o realną siłę nabywczą pieniądza, którą zawsze trzeba brać pod uwagę podejmując decyzję o założeniu depozytu bankowego. Ten sam mechanizm działa w przypadku zwykłych kont oszczędnościowych. Choć tutaj oferty są zazwyczaj niższe, niż w przypadku lokat, to nawet 1% oprocentowania przy deflacji wynoszącej 0,8% gwarantuje nam zysk.

Generalnie zachęcam Was do oszczędzania, ale z głową. Moim zdaniem każdy bezpieczny produkt bankowy, który daje nadzieję na uzyskanie choćby minimalnego zysku, jest godny zainteresowania, oczywiście pod warunkiem, że możemy sobie pozwolić na przeznaczenie większej sumy do umieszczenia w depozycie.

Znajdź najlepsze oprocentowanie:


Ktoś może powiedzieć, że oprocentowanie lokat będzie dalej spadać, ale to nie do końca prawda. Banki muszą mieć klientów depozytowych, aby w ten sposób utrzymywać swoją płynność w oferowaniu kredytów. Pewnych praw ekonomii wolnorynkowej po prostu nie da się zamazać. Dlatego liczcie, bądźcie świadomymi klientami banków, zabezpieczajcie swoje oszczędności – niezaleznie czy aktualnie na rynku jest inflacja, czy deflacja i jaki jest jej poziom.

12 komentarzy

  1. Super artykuł dla wszystkich, którzy są na bakier z ekonomią. Trafiłeś z tym przykładem w czuły punkt wielu osób, bo wiedza o wartości pieniądza wciąż jest bardzo niska, zaś chęć zysku bardzo duża :)

    Pozdrawiam,
    Łukasz

  2. Logik

    niestety mimo, że włożyłeś trochę pracy w przygotowanie tego postu, popełniasz zasadniczy błąd: opierasz swoją logikę o dane oficjalne.
    Chyba wiesz już, że można nimi manipulować i tak podawać dane, by zgadzały się z linią i ścieżką. Nie jest to jednak apple-to-apple.

    Jeśli chcesz zachować algorytm, używany przed kilku laty do używanego obecnie (a więc nadal porównywać jabłka z jabłkami) używaj danych jak np.:
    http://www.shadowstats.com/alternate_data/inflation-charts
    (jak widzisz różnica jest ponad 5%)
    czy choćby tu:
    http://jakinwestowacwsrebro.blogspot.com/2014/10/inflacja-wedug-supermarketu-wrzesien.html

    używając tych odniesień, sam zobaczysz, że na lokatach zarabia jedynie bank.
    Lokatowcy zaś co najwyżej mniej tracą.

    pozdrawiam

  3. Konrad Zbrojewski

    Fajnie że wytłumaczyłeś problem inflacji w sposób łopatologiczny. Osobiście jestem zdania, że przy przeciętnym budżecie domowym gra nie jest warta świeczki. Dopiero gdy myślimy o lokatach naprawdę wysokokwotowych, wtedy zgłębianie tajników ekonomii będzie miało sens – w końcu chcemy zapewnić sobie pasywne źródło utrzymania. No ale najpierw trzeba zgromadzić kapitał ;)

  4. To zdanie jest całkowicie fałszywe: „Banki muszą mieć klientów depozytowych, aby w ten sposób utrzymywać swoją płynność w oferowaniu kredytów.”
    Mechanizm kreacji pieniądza fiducjarnego jakim jest polski złoty jest taki, że banki komercyjne w ogóle nie potrzebują mieć depozytów. To tylko ściema, która była do pewnego stopnia prawdą, ale ponad 300 lat temu gdy wszystkie banki były prywatne, a pieniądz był oparty o kruszce takie jak złoto.
    Kiedy bank udziela kredytu, a nie ma na to kapitału (obecnie najsilniejsze zabezpieczenie to Bazylea III wymuszające ok. 19% kapitału własnego), to udziela go z kredytu jaki zaciąga w banku centralnym państwa. Bank ten udziela kredytu ze stopą redyskontową, która jest znacząco niższa od stopy komercyjnego kredytu. A na jakiej podstawie Bank centralny udziela kredytu bankowi komercyjnemu i od czego zależy stopa redyskontowa? Na podstawie prawa kaduka, a stopa redyskontowa zależy od decyzji grupy bankierów lub ewentualnie polityków. Otóż Bank centralny udziela kredytu na poczet spłat przez przyszłe pokolenia. Krótko mówiąc zadłuża nasze dzieci i wnuki bo banki komercyjne przez całe dekady, a nawet wieki mogą nie spłacać kapitału zaciągniętych kredytów, a szczególnie kiedy państwo w którymś momencie ogłosi bankructwo. W świecie kredytów komercyjnych taka sytuacja powoduje natychmiastową wymagalność całej kwoty kredytu, ale w rzeczywistości bankowej jest często odwrotnie. To często państwo dokapitalizowuje banki poprzez operację czysto księgową w banku centralnym. Krótko mówiąc faktycznie umarza im długi.
    Wracając do kwestii kredytu dla Kowalskiego – depozyty są generalnie ściemą służącą do tego żeby wciskać nam, że pomiędzy kredytami, a depozytami jest jakaś równowaga. Otóż nie ma żadnej. Od ponad 70 lat świat masowo się zadłuża. Każdy jest zadłużony u każdego, a obrót operacji finansowych wielokrotnie przekracza wartość wszystkiego co znajduje się na Ziemi. To nie jest nic innego jak jedna wielka bańka, oparta na ściemie pieniądza fiducjarnego. Różne krachy, które ostatnimi laty się pojawiają, to niewielkie korekty, które spowodowane są przegięciem tego systemu, którego nie da się chwilowo utrzymać w rzeczywistym świecie. Te różne wzrosty cen surowców, to nic innego jak objawy globalnej inflacji walut fiducjarnych. Tyle, że ta bańka jeszcze nie pękła bo nikomu nie zależy, żeby pękła, a wszyscy starają się przed tym jakoś zabezpieczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Obowiązuje regulamin komentarzy. Wymagane pola są oznaczone *